Jesteś tutaj

Naziści na spidzie, czyli farmakologiczne oswajanie lęku

Andrzej Jóźwik

Naziści na spidzie, czyli farmakologiczne oswajanie lęku

Jak zmienia się postrzeganie i interpretacja dawnych wydarzeń, gdy uwzględni się dyskurs medyczny, odnosząc do niesławnych osiągnięć farmakologii? Żołnierze Wehrmachtu, podbijając w 1939 roku Polskę, szpikowali się metamfetaminowymi tabletkami o nazwie Pervitin. Tak wyglądał Blitzkrieg.

Czego bardziej potrzeba żołnierzowi, jak nie poczucia wszechmocy, braku skrupułów i woli walki do upadłego? Laureat literackiego Nobla, Heinrich Boll, w 1940 roku w liście do rodziny notował: „Dziś piszę do was głównie z prośbą o Pervitin....Z miłością. Hein”. Od kwietnia do czerwca 1940 roku służby kwatermistrzowskie niemieckiej armii rozdysponowały wśród żołnierzy 35 mln tabletek Pervitinu oraz Isophanu, specyfiku o lżejszym działywaniu.

Metamfetamina to wynalazek Japończyków; już w 1893 roku opawali technikę uzyskiwania pobudzającego specyfiku z efedryny. Spid stosowany powszechnie jako stymulat, lek na narkolepsję i arteriosklerozę, został wprowadzony do aptekarskiego obiegu, gdzie funkcjonował pod różnymi postaciami, w różnych krajach. Pobudzenie, czujność, odporność na sen i ból – te korzyści przemawiały do wyobraźni ówczesnego obywatela i pacjenta dokładającego starań, tak jak dziś, aby dotrzymać kroku światu nabierającemu coraz większej prędkości.

Zalety Pervetinu intrygowały Otto Ranke, dyrektora Instytutu Psychologii Ogólnej i Obronnej Berlińskiej Akademii Wojskowej. Zalecił przetestowanie specyfiku na 90 studentach, a że skutki eksperymentu zadowoliły wojskowych, zaordynowano więc pigułki wojskowym szoferom. W produkcję narkotyku zaangażowały się koncerny Temler i Knoll.

Z każdym tygodniem wojny powiększała się liczba przekonanych do tezy, że żołnierz po Pervitnie ma większą wartość bojową.

Do historii przeszedł epizod z udziałem 500-osobowego odziału, który zimą 1942 roku, na froncie wschodnim, wyrwał się z matni okrążenia, po tym jak dowództwo rozdało żołnierzom tabletki metamfetaminy. Batalion przetrwał morderczy marsz w 30-stopniowym mroziem, który wydawał się ponad ludzkie siły.

Z czasem napływające z frontu nieopokojące meldunki o aktach niesubordynacji, powodowanych przedawkowaniem pigułek, atakach paniki, śmierci z wycieńczenia i zawałów, zaniepokoiły na tyle ministera zdrowia Rzeszy Leonardo Contima, że zaalarmował dowództwo, próbując reglamentować mundurowym dostęp do Pervetinu.

W czerwcu 1942 roku wojsko wprowadziło poradnik dotyczący radzenia sobie ze stanami zmęczenia. Określono w nim, że 2 tabletki Pervitinu działają pobudzająco przez okres 3-8 godzin. Podwójna dawka usuwa gwarantuje bezsenność przez 24 godziny.

Czołgiści, załogi U-bootów, lotnicy – każda z formacji miała swoje określenie na „cudowną” pigułkę.

To farmakologiczne wspomaganie żołnierzy sugeruje by szerzej spojrzeć na temat Blitzkriegu. Być może nie jest on kwestią tylko mobilności i wyzyskiwania, w starciu z przeciwnikiem, efektu zaskoczenie i punktowej technologicznej przewagi. Rzecz w prędkości i efektywności, jaką oferuje chemia. Zdyscypliwany żołnierz, przekraczający biologiczne uwarunkowania i ograniczenia, to marzenie każdego generała.

Zręby teorii i praktyki błyskawicznej wojny przetestował na żołnierskiej masie, podczas I Wojny Światowej, Oskar von Hutier. Pruski generał zalecał stosowanie oddziałów szturmowych, które po uprzednim ostrzale artyleryjskim i gazowym atakowały najsłabiej bronione odcinki. Kolejne oddziały uzbrojone w karabiny maszynowe ruszały za szturmowcami. Na końcu szli do boju piechurzy z zadaniem oczyszczenia okopów z niedobitków wroga.

Niemiecki feldmarszałek Alfred von Schlieffen, któremu przypisuje się opracowanie koncepcji Blietzkiergu, zaplanował okrzydlającym atakiem – przez Belgię - w sześć tygodni rzucić na kolana Francję, by potem przerzucić wszystkie siły na Wschód do walki z Rosją. Strateg wybuchu wojny nie dożył. Pomysł spalił na panewce, ale niespełna trzy dekady później taktyka ta w krótkim czasie zapewniła pancernej armii Hitlera podbój prawie całej kontynentalnej Europy. Techologiczno-farmakologiczne przymierze zdało bojowy egzamin.

Farmakologia w służbie munduru i oręża nie była tylko specjalnością III Rzeszy. Z metod korzystało alianckie lotnictwo. Po „energy tabs” sięgały załogi latających fortec, obracające w perzynę niemieckie miasta. Nie bez znaczenia, były aptekarskie doświadczenie z benzedryną (obowiązująca od 1927 roku, m.in. w USA , handlowa nazwa metamfetaminy). Zwykli konsumenci docenili jej łagodzący wpływ na chorobą morską, astmę oraz katar sienny. Sięgali więc po nią amerykańscy żołnierze i marynarze walczycy w tropikach. Po internetowych historycznych forach krążą zadziwiające plotki o pancerniakach generała Maczka, którzy przypadkowo, w spidowym amoku, rozjechali brytyjskie pozycje.

Japończycy, wzmiankowani na samym początku wynalazcy metamfetaminy, według niektórych źródeł, opracowali własną wersję Pervitinu. Lotnikom kamikaze – dbając o ich stosowny zapał bojowy - miano wstrzykiwać np. specyfik Philopom. Historyczne opracowania tego wątku nie potwierdzają, nawet obfity w spiskowe teorie internet milczy na ten temat. Jednak w owych spekulacjach może być ziarno prawdy, wszak w Kraju Kwitnącej Wiśni amfetaminę legalnie handlowano jeszcze wiele lat po II Wojnie Światowej.

Szukając sposóbu na zapobieżenie nieuchronnej klęsce niemieccy naukowcy, na zlecenie nazistów pracowali nad kolejnym stymulantem. Apelował o to wiosną 1944 roku wiceadmirał Hellmuth Heye (po wojnie przysłużył się niemieckiej chadecji, w Bundestagu zasiadał w komisji obrony). Skład „cudownej tabletki” opracował farmaceutyk Gerhard Orzechowski. Połączył 5 miligramów kokainy, 3 mg Pervitinu oraz 5 mg Eukadalu (leku przeciwbólowego opartego na morfinie). Specyfik D-IX, testowano na więźniach obozu koncentracyjnego  w  Sachsenhausen ( w ramach morderczego sprawdzianu przeszli bez odpoczynku ok. 100 kilometrów). W D-IX wyposażono załogi dwóch miniaturowych łodzi podwodnych „Foka” i „Bóbr”, nie decydując się jednak na jej masową produkcję. Wolf Kemper, autor książki "Nazi on Speed", utrzymuje, że plany pokrzyżowało lądowanie aliantów w Normandii.

Co o farmakologicznym aspekcie globalnego starcia myślał wódz III Rzeszy? Analizując amokalny styl wygłaszanych przemówień, tak elektryzujących tłumy na zjazdach NSDAP, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że on sam był „pod wpływem”. Dr Morell, osobisty lekarz, zalecał mu zresztą zażywanie energetyzującego Pervitinu. Z bezsennością i napadami lęków wódz Rzeszy radził sobie sięgając po barbiturany.

Dr. Teodor Morell to szczególna persona. Odstręczającego wyglądem medyka, wielu współracowników Hitlera, w tym ukochana (sic!) Ewy Braun, uważało za szarlatana. O biurze doktora ona sama mówiła, to chlewnia. Minister uzbrojenia Albert Speer miał o Morello jak najgorsze zdanie. Pisał, że to oportunista i karierowicz. Czołowy morfinista III Rzeszy, lubujący się damskie przebieranki, Herman Goering, określał dr. Morello „mistrzem imperialnej igły”. Bowiem Adolf Hitler pozostawał pod jego przemożnym wpływem. I choć w najbliższym otoczeniu fuhrera obracało się 8 lekarzy, Morell był najbardziej zaufanym.

Spotkali się po raz pierwszy w 1936 roku. Morel, ceniony w kręgach berlińskiej society wenerolog, został poproszony o zajęcie się bliskim znajomym Hitlera, jego fotografem, Heinrichem Hoffmanem. Artysta po po odejściu żony popadł w alkoholizm, wdał się w serię homoseksualnych romansów. Na marginesie, sekretarką fotografa, była Ewa Braun.

Zimą 1936 roku, podczas bożnarodzeniowego spotkania w Beghof, samotni Hitlera, ten miał się pożalić na nękającą go od czasu I Wojny Światowej egzemę i napady ciężkiej depresji. Morell podjął się leczenia, deklarując że w rok upora się z przypadłościami.

„Nie zatrudniam go dla zapachu, lecz po to, aby o mnie dbał” – tak reagował Hitler na przytyki tych, którzy Morello chcieli się pozbyć. Medyk starał się zaś utrzymywać w tajemnicy szczegóły swoich oryginalnych terapii. W krańcowym okresie życia Hitlera, jak wynika z zapisków nazistowskich lekarzy i dygnitarzy, Hitler miał zażywać do 90 lekarstw, z czego dziennie 28 różnych specyfików. Na liście były zastrzyki z testosteronu, krople kokainowe do oczu, wlewki, mieszkanki witamin, alkoidy i ekstrakty belladony. Była też amfetamina. Aby leczyć problemy gastralne swojego pacjenta, jego wzdęcia, biegunki i kolki, Morell sięgał po strychninę i atropinę. Zalecał używanie Neo-Balistolu, zakazanego wówczas toksycznego związku, wytwarzanego na bazie smaru do czyszczenie broni palnej.

Hipochondryk czy nękany chorobami psychopata – nie ma co do tego wśród historyków zgodności. Adolf Hitler panicznie bał się raka; choroba zabiła jego ojca. Upodobanie do wegetariańskiej diety wyrobił studiując na własną rekę pod koniec lat 20. zeszłego wieku periodyki medyczne.

Cechowała go otwarta niechęć do alkoholu i papierosów. Władze nazistowskich Niemiec, przejęte misją propagowania kultury zdrowego życia i aryjskiego ciała, jako pierwsze na świecie przeprowadziły publiczną kampanię antynikotywnową.

W niektórch opracowaniach medycznych dotyczących Hitlera, sugeruje się związek pomiędzy objawami choroby Parkinsona, a żażywaniem metamfetaminy. Dowieść tego jednak nie sposób. Faktem jest, że Morell aplikował narkotyk, potem niwelował symptomy narkotykowego highu, podając wodzowi barbiturianany i pochodne bromu. Pogarszający się stan zdrowia Hitlera nie umknął uwadze generała Guderniana. We wspomnieniach zwrócił uwagi na drgawki lewej części ciała oraz pogłębiające się problemy z chodzeniem.

Rozstrząsać , czy wódz III Rzeszy był na dodatek pozbawionym jądra impotentem, zakompleksionym i zakamuflowanym homoseksualistą, tudzież syfilitykiem, jak twierdzą niektórzy, nie ma sensu. Ewentualne rozwikłanie personalnych zagadek, nie wytłumaczy, ani nie uzasadni, żadnych banalnych, jak i tych zbrodniczych poczynań lidera nazistowskich Niemiec oraz jego zbrodniczej świty.

Niemal cała partyjna wierchuszka III Rzeszy miała słabość do alternatywnych terapii medycznych. Himmler zwykł korzystać z usług tylko swego masarzysty. Goebbels, wraz z liczną rodziną, nader poważnie podchodził do zaleceń Morello. Ulubiony medyk pozostał przy Hitlerze niemal do końca jego dni. Regularnie mierzył mu ciśnienie, aplikował lekarstwa na żołądek. Dopiero 21 kwietnia Hitler, wpadał we wściekłość, nie zgodził się na rutynowy zastrzyk glukozy, nakazał lekarzowi zrzucić mundur i opuścić Berlin.

W wspomnieniach z życia zbrodniarza pojawi się epizod mówiący o jego manii prześladowczej i histerii. Gdy kres III Rzeszy był bliski, Hitler zaczął uskarżać się na dotkliwy ból lewej nogi, co zdaniem Morello, miało podłoże histeryczne.Fuhrer tak bardzo utożsamiał się z osobą Fryderyka Wielkiego, że – niczym monarcha na starość – zaczął kuleć.

Portret Fryderyka był jedyną pamiątką, którą Hitler zabrał do bunkra pod Kancelarią Rzeszy, w którym popełnił samobójstwo. Pokazując portret współpracownikom zwykł cytować słowa monarchy: „ Kto posyła na pole bitwy ostatni batalion, ten wyjdzie z niej zwycięsko”.

Andrzej Jóźwik

 

Źródła: „Nazi on speed”, Wolf Kemper,
„Adolf Hitler's medical care”, D. Doyle,
„A Sober Look at Hitler's Health”, Christoph Gunkel w: „Spiegel International”, Wikipedia, „Krytyczny słownik mitów i symboli nazizmu” Rosa Sale Rose