Jesteś tutaj

Młodzi po stronie maszyn

Paweł Janicki

Pierwszy Rytuał - Młodzi Po Stronie Maszyn - odbył się w 2000 roku w halach przekształcającego się w właśnie w spółkę akcyjną i wchodzącego na giełdę Zespołu Elektrociepłowni Wrocławskich KOGENERACJA S.A. Hale, o których mowa nie były postindustrialnymi reliktami - były to funkcjonujące części kombinatu, przestrzenie w których pracowali robotnicy i maszyny. Rytuał - którego głównymi blokami były koncert Job Karmy, projekcja pracy System Arka Bagińskiego (wkomponowana w przemysłowe otoczenie wystawa grafik Arka stanowiła też wizualną oprawę całości wydarzenia), performans grupy Fireboys i kuratorowany przeze mnie specjalny pokaz prac wideo z kolekcji WRO (1) - był transmitowany przez Internet (bodaj jako jedno z pierwszych tego rodzaju kulturalnych wydarzeń w Polsce), po części dlatego, że zainteresowanych uczestniczeniem w wydarzeniu było znacznie więcej, niż dostępnego miejsca, ale również dlatego, że transmisja obrazu i audio z przemysłowego piekła była symbolicznym i twórczym aktem. Wreszcie możliwość zestawienia i uruchomienia potrzebnej do transmisji technologii sama w sobie stanowiła pewną wartość. Autorami wydarzenia - poza pomysłodawcami - było wrocławskie środowisko industrialne i - szerzej - wrocławska społeczność twórców i aktywistów wywodzących się z często odmiennych formacji i nawet pokoleń.

Lokowanie wydarzeń artystycznych w przestrzeniach postindustrialnych ma już długą tradycję, sytuującą takie działania w mainstreamie współczesnych praktyk wystawienniczych i zarazem sprowadzającą je do bezpiecznego i w sumie mieszczańskiego wymiaru. Jednak pierwszy Rytuał nie odbył się w przestrzeniach “post”. Maszyny hałasowały ponad wytrzymałość ludzkiego słuchu, trzeba więc było wyposażyć publiczność w ochronne zatyczki do uszu, ale jednocześnie zainstalować system nagłośnieniowy, który przebije się, przez hałas i zatyczki - krótko mówiąc dostarczy fizjologicznego odczucia dźwięku transmitowanego poprzez wibracje całego otoczenia. Samo wejście publiczności do funkcjonującej hali wymagało uprzedniego przeszkolenia BHP (z racji wrażenia, jakie wywarło na odbiorcach być może powinienem wymienić je wyżej, kiedy mówiłem o głównych blokach Rytuału) - oczywiście publicznością byli również pracujący w hali robotnicy. Doprowadzenie do performansu posługujących się łatwopalnymi materiałami Fireboys wymagało nieprawdopodobnych pokładów dobrej woli ze strony osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na terenie zakładu (zresztą w niektórych częściach hali panowało i tak niemal niemożliwe do zniesienia gorąco). Większość, trudno wówczas dostępnych, elementów potrzebnej infrastruktury technicznej została skompletowana dzięki włączeniu się do przygotowań różnych zaprzyjaźnionych osób i instytucji (np. Galeria Entropia dostarczyła - będący we Wrocławiu na przełomie wieków wielką rzadkością - rzutnik wideo, a WRO, bodaj jeszcze trudniejszy do “zorganizowania”, profesjonalny ekran projekcyjny i magnetowid odczytujący taśmy w standardzie NTSC). Generalnie cały Rytuał był efektem wspólnotowego ducha manifestującego się poprzez program, estetykę i sposób w jaki udało się doprowadzić do tego, że całe wydarzenie rzeczywiście się odbyło.

*

WRO zostało zaproszone do uzupełnienia programu Rytuału o kuratorski pokaz prac wideo. Szybko stało się oczywiste, że nie będzie to zwyczajny pokaz, raczej sytuacja, w której projekcja przeradza się w samoistne wydarzenie, instalację, działanie w przestrzeni nie tyle publicznej, ile specjalnej, o ograniczonym dostępie. Na (ok. 40 minutowy) program pokazu złożyły się prace z Międzynarodowego Biennale Sztuki Mediów WRO 99, wyselekcjonowane tak, by dialogowały z koncepcją Rytuału.

  • Hot Spectrum, Cecile Babiole (FR) 1998, 4:00
  • Black Flag, Istvan Cantor (CDN) 1998, 9:00
  • Silicose Valle, Didier Guyard (FR) 1997, 10:00
  • Crossing, Yoshihisa Nakanishi (JP) 1996-98, 3:00
  • Paranoid - a techno translation, John Brigden (AUS) 1998, 5:37
  • Transmission, Kevin McCoy & Jennifer McCoy (USA) 1997, 7:30
  • pndtw0Revolt of the Masses, Castigliano Quamontes (USA) 1998, 2:00
  • Pudelek, Jakub Bielawski (PL) 1999, 0:40

Program pokazu, tak jak i Biennale WRO, był międzynarodowy. Znaleźli się w nim głównie artyści uznani (jak choćby Istvan Cantor, niestrudzony prowokator, który zresztą jest już postacią ikoniczną), ale i początkujący, czy nawet debiutanci. Prezentowane prace, w większości, nie miały charakteru narracyjnego, ale odwoływały się lub komentowały kulturowe wątki związane z recepcją takich jakości, które w jakiś sposób łączą sztukę mediów z kulturą industrialną (w jej około-artystycznym wymiarze). W pokazie pojawiały się więc odwołania do zaganień takich jak medializacja ciała (np. Hot Spectrum) i poddanie go inwazji technologii (np. Black Flag, Paranoid), refleksja nad technogią jako autonomiczną siłą (np. Silicose Valle), czy potraktowanie przestrzeni miejskiej jako pola estetycznej gry (np. Crossing).

Zasadniczo program pokazu - warto to wyraźnie sformułować - był pewną całością (skomponowaną również pod kątem specyficznych warunków prezentacji), poruszającą zagadnienia ważne dla kultury industrialnej z perspektywy sztuki mediów. Był więc formą dialogu pomiędzy tymi formacjami, dialogu, który w zasadzie mógł odbyć się jedynie w warunkach, jakie dawał pierwszy Rytuał. Myślę, że fakt, iż publiczność Rytuału stanowili pospołu robotnicy i przybyłe osoby zainteresowane wydarzeniem (choć nie ma powodu by zapominać o publiczności, która odbierała transmisję internetową) również był elementem tego dialogu, czy może raczej polifonicznej wypowiedzi wszystkich równorzędnych uczestników wydarzenia - Rytuał był zresztą jedynym wydarzeniem, w jakim miałem okazję uczestniczyć, podczas którego zewnętrzne atrybuty subkulturowej identyfikacji nie dawały się sprowadzić do środowiskowej mody: czernie i drelichy ubranej dodatkowo w (obowiązkowe na terenie hali) ochronne kaski przybyłej publiczności wtapiały ją w publiczność złożoną z pracujących w hali robotników i ten jeden raz wydawały się być rzeczywiście na miejscu.

*

Realny dialog, w przeciwieństwie do wyreżyserowanych i fasadowych spektakli, ma to do siebie, że punkty styczne, łączące strony dyskusji (podobnie jak i rozbieżności) pojawiają się czasem nieoczekiwanie, nie są wcześniej ustalone. W przypadku Rytuału sąsiadujący z pokazem WRO performans grupy Fireboys w dziwny sposób przeniósł i poszerzył wizualność niektórych prac na przestrzeń fizyczną - w szczególności dotyczyło to widmowych postaci pojawiających się w Hot Spectrum Cecile Babiole, dziwnie współgrających z realnymi, choć jednocześnie odrealnionymi poprzez fizyczne otoczenie płomieniami, którymi posługiwali się performerzy.

Podobnie było w przypadku koncertu grupy Job Karma i projekcji filmu animowanego System Arka Bagińskiego. Mimo, że były to samodzielne bloki programowe Rytuału, to grały z przestrzenią i pozostałymi segmentami wydarzenia w ten sam sposób, będąc jednocześnie kształtowane przez niezwykłe otoczenie.

*

Pisałem o wspólnotowym duchu, który powołał Rytuał do życia, ale ta wspólnotowość w roku 2000 nie była wcale oczywista.

Przełom wieków niósł oczywiście potężny symboliczny ładunek wybuchowy w globalnej skali, ale i w lokalnym wymiarze polskiego życia kulturalnego odcisnął się z dużą siłą. Przede wszystkim był to czas, kiedy reformatował się model aktywności kulturalnej i koegzystencji pomiędzy instytucjami kultury i władzami: polityczną i ekonomiczną. Poza tym był to też czas ostatecznego i odczuwalnego po dziś dzień odsunięcia na margines wszystkich form ekspresji kultury niezależnej. Same instytucje kultury też przechodziły wstrząsy - zresztą była to kumulacja procesu, który narastał przez całą dekadę lat ’90 XX w.: w wyniku przemian politycznych nowe byty w kulturze pączkowały i właśnie zderzały się z trudnymi realiami. Zasadniczo po okresie rozpadu starszych form aktywności kulturalnej okazało się, że ich miejsce zajęły nowe instytucje, często już nieco sztywniejące, które jednak musiały dopiero określić swoją politykę i w jakiś sposób dać jej wyraz. Przełom wieków był więc w Polsce okresem reinstytucjonalizacji życia kulturalnego.

Rytuał bez wątpienia bazował na lukach w systemie. Stał w kontrze do owej reinstytucjonalizacji: był działaniem trudnym do zdefiniowania: nie dosłownie partyzanckim, ale jednak stawiającym na wypełnienie luk systemie, nieinstytucjonalnym, ale angażującym instytucje. Niekomercyjnym, choć wspartym i goszczonym przez potężne przedsiębiorstwo (można powiedzieć, że w pewien sposób przedsiębiorstwo przeprowadzało działania dywersyjne na własnym terenie).

Po upływie ponad dekady ciekawe jest, że mikropolitycznej, wrocławskiej, perspektywie widać, jak instytucje (mam tu na myśli instytucje kultury) i środowiska, które wówczas wsparły Rytuał do tej pory działają bardzo prężnie - myślę, że data pierwszego Rytuału była w jakiś sposób graniczna i drogi wybierane wtedy przez instytucje (bylły to wybory dotyczące metod komunikowania się z otoczeniem, sposobu pracy, formatu, polityki) miały kolosalne znaczenie, a Rytuał z całą swoją specyfiką dawał możliwość zamanifestowania tych wyborów lub nawet zmuszał do ich szybkiego podjęcia.

*

Wspólnotowość, to obecnie nadużywane pojęcie. Zużyło się ono, zostało podzielone pomiędzy struktury organizujące skanalizowane w bezpieczne formy ekspresji życie społeczne i komercyjne przedsięwzięcia branży internetowej, której udało się namówić klientelę do poświęcania czasu i energii na samodzielne budowanie struktur umożliwiających zwiększanie sprzedaży kolejnych produktów, przekonując wszystkich wokół, że “społecznościowość” to przede wszystkim upublicznianie prywatności. Rytuał być wspólnotowy w inny sposób. Proponował niecyfrową augmented reality - poszerzenie rzeczywistości o, choćby efemerycznie się pojawiające, składniki czyniące tę rzeczywistość bardziej niż do tej pory własną.

1. Obecna inkarnacja WRO (Centrum Sztuki, z siedzibą na ul. Widok) jeszcze wówczas nie istniała - kwatera główna WRO mieściła się wtedy (po niedawnych przenosinach z ulicy Włodkowica) na ul. Kuźniczej, gdzie aktualnie funkcjonuje Atelier WRO.